niedziela, 19 czerwca 2016

Rozdział 5

Paryż, 6 marca 1986
– Stephane… – Mała Hav niepewnie weszła do pokoju brata.
– Co się stało? – zapytał Stephane, odrywając wzrok od czytanej książki.
– Bo… na dole jest jakiś pan, w mundurze. I on coś powiedział mamie i teraz mama płacze – wyjaśniła cicho.
Chłopiec popatrzył na nią przerażonym wzrokiem po czym poderwał się gwałtownie i zbiegł do salony.
– Mamo…? – Podszedł niepewnie do płaczącej kobiety. Ta zaszlochała głośno i przytuliła go mocno.
– Synku… on nie żyje skarbie… wasz tatuś nie żyje.
***
Lubin, 5 kwietnia 2016
Gregor doskonale wiedział jak ostrożny musi być. Pracował dla mafii zbyt długo by dać się złapać Interpolowi. I choć teraz nie wykonywał zadania dla nikogo, choć sam je sobie narzucił, to nadal nie zamierzał wpaść w ręce agentów.
Siedział na trybunach Lubińskiej hali i przez ciemne okulary obserwował małą dziewczynkę, biegającą po boisku. Nadal nie mógł zrozumieć co sześć lat wcześniej sprawiło, że jej nie zabił, że nie oddał strzału widząc jakieś tam niemowlę. Szczególnie, że potem dalej zabijał, a na sumieniu miał już nie tylko agentów, ale i niewypłacających się klientów z rodzinami.
A do tych rodzin zaliczały się także dzieci.
Teraz, kiedy nie było już jego szefa, kiedy mógł działać zupełnie sam, nie bojąc się, że za źle wykonane zadanie otrzyma kulkę w łeb, postanowił choć trochę odkręcić to co kiedyś zrobił. Wiedział, ze małej Amelce już nic nie grozi, że teraz może poznać prawdę o sobie. Już parę dni wcześniej włamał się do komputera jej wujka by coś mu przekazać, trochę chyba postraszyć.
Uśmiechnął się pod nosem, mocniej naciągając na oczy czapkę z daszkiem po czym odwrócił się na pięcie i opuścił halę.
Wiedział już wszystko, cel był jasny – odkryć przed Amelką prawdę.
***
Warszawa, 5 kwietnia 2016
Wpadł do mieszkania nie zważając na to, że jest już po jedenastej, dzieci najpewniej śpią, a on miał wrócić dopiero następnego dnia.  Rzucił torbę z rzeczami na ziemię i szybko zaczął przeszukiwać szafy w salonie, próbując znaleźć odpowiedni album. Musiał sprawdzić czy to co widział było prawdą, czy nie była to tylko iluzja, barwiąca się jego psychiką.
Kiedy szybko przeglądał kolejne albumy, z jednego z nich wypadło stare zdjęcie. Podniósł je powoli i niepewnie spojrzał na nie.
To było „to” zdjęcie, jedyne na którym byli w czwórkę. On – dziesięciolatek, ubrany w małą kopię munduru ojca, dumny, ze może towarzyszyć tacie na wojskowym pikniku. Uśmiechnięta od ucha do ucha sześcioletnia Heveline, trzymająca w ręku pluszowego słonia, wygranego przez brata na loterii. I oni, ich rodzice, pełni życia, szczęśliwi, patrzący na siebie z miłością.
Kto by pomyślał, że parę miesięcy później, ten piękny obrazek rozpadnie się na drobne kawałeczki.
– Stephane… – Do salonu weszła Stephanie, a za nią, obudzone hałasem, dzieci.
– Co się stało, tato? – zapytał Timote, podchodząc do ojca.
– Kto to? – Mała Manoline wskazała na postacie na fotografii.
Stephanie ścisnęła dłoń męża po czym zwróciła się do dzieci:
– Idźcie spać. To nic ważnego – wyszeptała, siląc się na choć drobny uśmiech.
Rodzeństwo wymieniło zdumione spojrzenia, ale posłusznie opuściło pomieszczenie.
Kiedy zostali sami, kobieta delikatnie pociągnęła Stephana na kanapę i ruchem ręki zmusiła by usiadł. On nadal nie odrywał wzroku od fotografii, próbując zrozumieć to co widzi.
– Co się stało, skarbie? – zapytała cicho.
Mężczyzna podniósł głowę i spojrzał jej w oczy. Mogła w nich zobaczyć niedowierzanie, rozdarcie, cierpienie – emocje, których miała nadzieje już nigdy nie dostrzec.
– Widziałem ją, Stephanie – wyszeptał, chowając twarz w dłoniach. – Widziałem Haveline.
***
Lubin, 5 kwietnia 2016
Przez całą drogę z hali, Amelia opowiadała o tym co robiła po meczu i o nowych wujkach.
– Wujek Grzesiek pokazywał mi jak się serwuje. Miałam celować w konkretne miejsce, tylko że tym miejsce okazała się głowa Rafała Buszka. Ale mieliśmy ubaw, bo on był przekonany, że to stojący za nami Ben robi sobie żarty. Ogólnie to wujek Łomacz mógłby dostać rolę w jakimś horrorze w Hollywood o zwariowanym wilkołaku. I charakteryzacja nie byłaby potrzebna! I mógłby zagrać do spóły z wujkiem Zatim, który jak się uśmiechnie to przypomina trochę szalonego naukowca. Nie śmiejcie się, naprawdę tak wygląda! Jeszcze mu tylko fryzury a’la kopnięty elektryk brakuje. Ale w tym temacie chyba nie wiele możemy zrobić.
Dotarli do domu i przyszedł czas by pokazać dziewczynce jej pokój.
– Od teraz to jest twoje królestwo – powiedziała Hania, otwierając drzwi do jednego z pomieszczeń.
Amelka na drżących nogach przekroczyła próg i rozglądnęła się wokół. Nie mogła uwierzyć w to co widzi. W niedużym pokoju, w którym tak naprawdę jedynymi stojącymi meblami było łóżko, biurko i szafa, każda ściana pokryta była półkami, na których stały książki, gry i pojedyncze zabawki, a nad biurkiem wisiał plakat z Sherlockiem.
– Czy to jest prawdziwy mikroskop? – wyszeptała z niedowierzeniem, podchodząc do urządzenia.
– Najprawdziwszy. – Marcin uśmiechnął się szeroko po czym zapytał z zakłopotaniem: – Podoba ci się pokój?
Dziewczynka milczała przez chwilę, co sprawiło, że państwo Możdżonkowie zaczęli się denerwować. Jednak, ku ich radości, Amelka w końcu podbiegła do nich i mocno przytuliła.
– Jest super – powiedziała. – Dziękuję.
***
Warszawa, 5 kwietnia 2016
Stephanie zrobiła herbatę dla obojga i razem z mężem usiadła w salonie, by na spokojnie wysłuchać co się stało. Między nimi nadal leżało znalezione zdjęcie.
– Po meczu rozmawiałem z Marcinem – zaczął Stephane, pustym wzrokiem wpatrując się w ciecz w kubku. – W pewnym momencie podeszła do nas dziewczynka, na oko siedmioletnia, ale to nie jest najważniejsze. Stephanie… ona… ona… ona wyglądała jak mała Haveline. – Przez ciało trenera przeszedł dreszcz, z trudem mówił o tym co go spotkało. Widząc w jakim stanie jest ukochany, Stephanie objęła go mocno i próbowała uspokoić. – Ma na imię Amelia – kontynuował drżącym głosem Antiga. – Marcin i Hania starając się o jej adopcje. Nie wiem jak to możliwe, ale ona… on naprawdę wyglądała jak moja mała Hav.
Kobieta zamyśliła się, odruchowo stukając palcami w kubek. Cała ta sytuacja wydawała jej się wyjątkowo dziwna, niezwykła. Szczególnie jeden fakt nie dawał jej spokoju.
– Czy przypadkiem twoja siostrzenica nie miała na imię Amelka? – zapytała powoli.
Stephane popatrzył na nią szeroko otwartymi ozami, jakby dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę.
– Tak… tak, mała Amelka. Ale przecież… czy to może być ona? Czy to możliwe… po tylu latach… tutaj… jak to możliwe… – Jego głos drżał, ale tym nie był on przepełniony cierpieniem, ale nadzieją, podnieceniem, chęcią do działania.
– Musimy dowiedzieć się czegoś więcej – powiedziała spokojnie Stephanie. Wiedziała, że w takiej sytuacji tylko zachowanie zimnej krwi coś da, że nie należy zbytnio dać się ponieść emocjom.
– Tylko jak to zrobić? – westchnął Stephane.
– Możemy odwiedzić ten dom dziecka, w którym mieszkała, na pewno coś o niej wiedzą.
– Myślisz, że nam się uda? Że to naprawdę ona?
– Jeśli istnieje chociaż cień szansy… Musimy to zrobić – powiedziała stanowczo, patrząc mężowi prosto w oczy. – Dla niej, dla Hav – stwierdziła po czym dodała już w myślach. – Dla ciebie.

Z mocnym opóźnieniem, ale jest i rozdział piąty. Powiem szczerze, że pisało mi się go wyjątkowo trudno i jestem z niego niezadowolona. Ale trudno, musiał się w końcu pojawić.
Nie mam nic wielkiego do powiedzenia. Zapraszam tylko do czytania moich dwóch pozostałych blogów: Siatkówka? To trudny przypadek i Enigma uczuć.
Zapraszam także do komentowania, bo każdy komentarz to ogromna motywacja.
Violin


6 komentarzy:

  1. Jakie niezadowolona?! Jakie nie wyszedł?!
    Wyszedł i to jak!
    Opłacało się tyle czekać na ten rozdział!
    Łał i jeszcze raz łał.
    Ta historia to jedno wielkie "łał"
    Mam wielką nadzieje, że Antiga dowie się czegoś o małej Amelce, ale również mam nadzieje, że nie zniszczy "rodziny" Państwa Możdżonków :)
    Czekam z niecierpliwością na następny.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :))

    OdpowiedzUsuń
  2. No i kolejny rozdział Amelki :)
    Jest piękny. W ogóle całe to opowiadanie jest piękne i ma w sobie niespotykany urok. Oczywiście najbardziej jak zwykle zauroczyła mnie tytułowa bohaterka. Ale bardzo podobają mi się też wydarzenia z Antigą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest cudowny :') życzę dużo weny bo już nie mogę czekać na następny rozdział <3
    Ps. Czy w wakacje będziesz może częściej dodawać rozdziały? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział. Z niecierpliwością czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń