czwartek, 14 lipca 2016

Rozdział 9

Paryż, 14 kwietnia 2016

Stephane siedział na ławce przed grobem siostry i myślał. Próbował oczyścić umysł, poukładać sobie zdarzenia z ostatnich dni. Wiele razy zastanawiał się jak ma postąpić, co zrobić. Nie było to łatwe, bo poczucie winy i chęć naprawienia starych błędów, przysłaniało trochę racjonalne analizowanie sytuacji. A to musiał teraz zrobić. Wizyta na cmentarzu miała mu w tym pomóc.

 – I co ja mam zrobić Hav? – westchnął. – Tak strasznie chciałbym żebyś tu teraz była, żeby to wszystko nigdy się nie zdarzyło. – Schował twarz w dłoniach, skulił się w sobie. – Haveline… Jeśli… jeśli ta Amelka naprawdę jest twoją córeczką, to ja… nie wiem… po prostu nie wiem. – Pokręcił głową z zrezygnowaniem. – Chciałbym tylko żeby… żeby była szczęśliwa – wyszeptał.

Dopiero po chwili zrozumiał co powiedział. Spojrzał z niedowierzeniem na zdjęcie siostry, a potem na swoje dłonie. W jego umyśle wszystko zaczynało się powoli układać, łączyć w logiczną całość. Zaczął rozumieć czego naprawdę chce, co jest dla niego ważne.

A on chciał tylko wiedzieć. Chciał tylko móc zasnąć spokojnie, wiedząc, ze jego mała siostrzenica jest bezpieczna. Chciał wiedzieć, że to ona, że jednak całkowicie nie zawiódł rodziny i może zapewnić Amelce bezpieczeństwo.

I wiedział doskonale, że u Możdżonków dziewczynka to bezpieczeństwo ma zapewnione. Na własne oczy widział z jaką miłością małżeństwo patrzyło na Amelkę, jak bardzo ona sama chce być częścią tej rodziny. Ufał im, czuł, że z nimi mała będzie szczęśliwa.

 – Już wiem co zrobię – powiedział, podnosząc się gwałtownie. – Już wiem.

A on chciał tylko wiedzieć.

***

Paryż, 14 kwietnia 2016

Gregor był zadowolony ze swoich obserwacji. Teraz wszystko stawało się dla niego łatwiejsze. Nie musiał się martwić, że wplącze małą Amelkę w coś w co nie chciał jej wplątywać. Szczęście dziewczynki i dla niego było najważniejsze i od tego jaka będzie decyzja jej wujka, zależały dalsze kroki byłego mafiosa.

A teraz mógł bez problemu się ujawnić.

Wolał jednak chwilę poczekać, zobaczyć jak będzie wyglądała konfrontacja Antigi i małżeństwa Możdżonków. To też było dla niego ważne, od tego też zależały kolejne jego kroki. Bo choć wiedział, że Stephane działa według jego planu, to nie mógł przewidzieć jak zareaguje nowa rodzina dziewczynki.

Na razie jedyne co mógł zrobić to czekać.

***

Lubin, 16 kwietnia 2016

Hania czekała na Amelkę przed wejściem do szkoły. Zaraz miały skończyć się lekcje, a we wtorek to ona odbierała małą.

Rozbrzmiał dzwonek i chwilę później przez drzwi zaczęli wychodzić pierwsi uczniowie. Były to głównie starsze dzieci, ubierające się zdecydowanie szybciej, albo te, których rodzice czekali wewnątrz budynku. Kobieta szukała wzrokiem blondwłosej dziewczynki, ale nie mogła wypatrzeć jej wśród dzieci, mimo że Amelka zwykle była jedną z pierwszych, które opuszczały szkołę. Teraz jednak nigdzie jej nie było, co bardzo zmartwiło hanie. Zaniepokojona weszła do środka i zaczęła szukać podopiecznej. Zauważyła ją, siedząca na schodach i wpatrującą się pusto w srebrny medalik.

 – Coś się stało? – zapytała Hania, siadając obok.

 – Co… – Wyrwana z zamyślenia Amelka spojrzała zdziwionym wzrokiem na opiekunkę. – Nie… tylko się zamyśliłam. – Próbowała szczerze się uśmiechnąć, ale Hania doskonale wiedziała, że kłamie. – Idziemy? – Dziewczynka podniosła się wesoło, zarzucając na ramiona kolorowy plecak. Hania na razie wolała nie kontynuować tematu i porozmawiać z Amelką w domu w obecności Marcina.

Przez całą drogę dziewczynka nic nie mówiła, co było do niej nie podobne. Hania naprawdę zaczęła się martwić tym co mogło się stać w szkole.

Dlatego też kiedy tylko z treningu wrócił Marcin, od razu o wszystkim mu opowiedziała.

 – Musimy z nią porozmawiać – powiedziała stanowczo, kiedy Amelka poszła do swojego pokoju zrobić jakieś pojedyncze zadanie. Jej mąż przytaknął szybko po czym oboje udali się do sypialni siedmiolatki.

 – Kochanie – zaczęła Hania, siadając na łóżku dziewczynki. Ta jednak nie oderwała wzroku od ćwiczeń, tylko dalej zawzięcie kolorowała coś w podręczniku. – Powiedz nam, co się stało? – zapytała spokojnie.

Amelka nic nie odpowiedziała, nawet na chwilę nie przerwała kolorowania.

 – Jeśli nam nie powiesz, to nie będziemy wstanie ci pomóc – powiedział Marcin, stając za dziewczynką i kładąc dłoń na jej ramieniu. Ona tylko zacisnęła zęby i mocniej przycisnęła kredkę do kartki, tak, że złamała grafit.

 – To wszystko przez Julkę! – wybuchła w końcu. – Ostatnio na lekcji mieliśmy zastępstwo i nowa pani kazała nam powiedzieć czego nauczyli nas rodzice. No i Julka zaczęła się ze mnie śmiać, bo przecież mnie mama nie mogła nauczyć wiązać butów czy robić wianki, a tata nigdy nie pokazał mi jak się puszcza latawce. A nie zrobili tego, bo ich nie mam. I ona bez przerwy mi to wypominała i mówiła, ze przez to jestem jakaś gorsza. A dzisiaj pani rozdawała role na przedstawienie z okazji dnia rodziny i ona znów się śmiała, bo w moim kawałku wierszyka jest o tacie, któremu dziękuję za nauczenie mnie jak się jeździć na rowerze. Julka stwierdziła, że nie mogę tego powiedzieć, bo przecież kłamanie jest złe i… – Dziewczynka zezłościła się tak bardzo, że zamachnęła się trzymaną kredką i rzuciła ją okno.

Hania i Marcin wymienili zmartwione spojrzenia. Czuli gdzieś podświadomie, że kiedyś będą musieli zmierzyć się z taką sytuacją, ale nie przygotowali się na to w żaden sposób.

Jednak w końcu siatkarz podszedł do Amelki, wziął ją na ręce i mocno przytulił. Dziewczynka położyła głowę na jego ramieniu, a jej drobnym ciałkiem wstrząsnął płacz.

 – Już wszystko dobrze – wyszeptał, gładząc ją po blond loczkach. – Już wszystko dobrze.

***

Lubin, 16 kwietnia 2016

 – Co z tym zrobimy? – zapytała Hania, kiedy wieczorem usiedli w salonie.

Marcin nie odpowiedział tylko dalej wpatrywał się w trzymany kubek z herbatką. Myślał, analizował. To była nowa sytuacja, musiał znaleźć nowe rozwiązanie. A nie było to proste.
 – Kochanie? – Kobieta podeszła do męża i spojrzała mu w oczy. – Musimy coś zrobić.

Siatkarz uśmiechnął się do niej. Wiedział już co zrobi, znalazł rozwiązanie. Było dobre, logiczne.

 – Kupię jej rower – powiedział, delikatnie całując żonę – i nauczę ją nim jeździć.

***

Lubin, 17 kwietnia 2016

Marcin nie spodziewał się telefonu od Stephana. Dlatego kiedy stojąc przed halą, zobaczył, kto do niego dzwoni był mocno zdziwiony.

 –  Halo? – odebrał połączenie.

 – Cześć, Marcin – zaczął Stephane. Jego głos brzmiał niepewnie, jakby mężczyzna mocno się denerwował. – Słuchaj, jest sprawa, moglibyśmy się gdzieś spotkać i pogadać?

 – A o co chodzi? – dopytywał siatkarz. Nie był za bardzo przekonany co do całej tej sytuacji, wyglądała mu ona na wyjątkowo dziwną.

 – To nie jest rozmowa na telefon – mruknął Antiga. – Wiem, ze to brzmi dziwnie podejrzanie, ale to naprawdę ważne – powiedział wręcz błagalnym tonem.

 – Chodzi o siatkę? – zapytał prosto z mostu Marcin, jednocześnie analizując wszystkie ostatnie wydarzenia, by znaleźć wśród nich coś innego, niepokojącego.

Gdzieś z tyłu głowy zapaliło mu się światełko ostrzegawcze.

 – Nie – zaprzeczył trener. – To dotyczy – zawahał się – Amelki – powiedział w końcu.

 – Amelki? – Możdżonek był naprawdę zszokowany. Tego się nie spodziewał, nie mógł tego przewidzieć.

 – To skomplikowane. Po prostu spotkajmy się gdzieś, ty, ja i Hania i to jak najszybciej – poprosił. W jego głosie słychać było desperacje.

To było dziwne, nawet bardzo dziwne. Ale jeśli dotyczyło jego malej Amelki, to Marcin nie zamierzał tego ignorować.


 – Dobrze, zgadzam się.
Witam was po kolejnym rozdziale. Jestem nim usatysfakcjonowana, choć myślałam, że akcje samego opowiadania poprowadzę trochę inaczej. Tyle mam do powiedzenia jeśli chodzi o tę część.
Jeśli chodzi o następne dwa tygodnie to sprawa wygląda w ten sposób - jutro i w sobotę pojawią się rozdziały na "Siatkówka? To trudny przypadek" i "Without you in my life". Niestety jeśli chodzi o "Enigmę uczuć" to na razie stanęłam w jednym momencie i prędko nie ruszę.
W niedzielę wyjeżdżam, nie biorę ze sobą laptopa i najprawdopodobniej przez ponad tydzień rozdziałów nie będzie. Wszystko zależy od tego jak będzie z Internetem w miejscu, do którego jadę i czy będzie mi się chciało przepisywać rozdziały na komórkę.
To tyle. Mam nadzieję, że rozdział się podobał i pozostawicie po sobie ślad w postaci komentarza. To naprawdę ogromna motywacja.
Pozdrawiam
Violin

5 komentarzy:

  1. Ciekawi mnie jak Marcin i Hania zareagują na to co powie im Stefan. Już nie mogę się doczekać kolejnej części :) pozdrawiam i jeśli masz ochotę zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudne :)
    Potrafisz zaciekawić czytelnika. Jestem bardzo ciekawa wielu rzeczy. Ci zrobi Gregor? Co będzie z Amelką - czy będą się z niej śmiać w szkole? No i przede wszystkim jak Antiga powie Marcinowi i Hani o całej sprawie? Już nie moge się doczekać. Mam nadzieję, że niedługo poznam odpowiedzi na te pytania.
    Tymczasem życzę weny.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest super :) naprawdę dobry rozdział :) akcja coraz bardziej się rozwija. mam nadzieję, że Stefan w końcu pozna prawdę i trochę się uspokoi ;) ciekawa jest osoba Gregora.. Mam nadzieję, że to opowiadanie potrwa naprawdę solidne kilkadziesiąt rozdziałow. Miło, lekko się to czyta. Pełno teraz tanich romansideł, które aż ociekają cukierkowością.
    Życzę dużo weny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest świetne jak zawsze ☺ lubię czytać twoje opowiadania ☺ czekam z niecierpliwością na next ☺

    OdpowiedzUsuń