Mieszkanie wynajmowane przez
paryski klub nie było duże, ale Stephanowi i Haveline w zupełności wystarczało.
Chłopak rzucił na ziemię swoją torbę i z uśmiechem na ustach rozejrzał się po
swoim nowym domu.
– Podoba ci się? – zapytał
stojącą obok Hav.
– Jest wspaniałe – wyszeptała
dziewczyna, patrząc na brata oczami przepełnionymi bezgraniczną radością. –
Naprawdę będziemy tu mieszkać sami? – wzdrygnęła się na samo wspomnienie
okrutnego stryja.
– Oczywiście – przytaknął Stephane.
– Zaufaj mi – teraz będzie już tylko lepiej.
***
Pierwszy raz siedząc przed grobem Haveline, Stephane czuł spokój. Mógł
spokojnie patrzeć na jej zdjęcie i nie mieć tak strasznych wyrzutów sumienia,
że ją zawiódł. Podobnie było kiedy spoglądał na fotografię przedstawiającą jego
matkę i ojca.
Przymknął oczy i przywołał w wyobraźni obraz małej Amelki w ramionach
Hani i Marcina. Była bezpieczna szczęśliwa, a jej szczęście było jego
szczęściem. Wiedział, że teraz w końcu jego siostrzenica miała to o czym zawsze
marzyła.
– Widzisz, twojemu bratu w końcu się udało – zaśmiał się sam do
siebie.
Amelia miała rodzinę, a on znów mógł spać spokojnie.
***
Marcin stał przed salą sądową i nerwowo co chwilę poprawiał krawat.
Siedząca obok Hania stukała palcami o oparcie krzesła, a jej wzrok uciekał w
stronę drzwi. Czekali na ostateczną decyzje sądu w sprawie przyznania im prawa
do opieki nad Amelką, Kilka następnych minut miało zdecydować czy w końcu będą
szczęśliwi , czy stworzą prawdziwą rodzinę, czy ich miłość do dziewczynki
zostanie doceniona.
– Myślisz, że się uda? – zapytała niepewnie Hania.
–Musi – powiedział jej mąż, podchodząc do niej i delikatnie całując ją
w czoło. – Obiecuję ci, że wszystko będzie dobrze.
W tym momencie drzwi otworzyły się z hukiem.
– Zapraszam państwa – powiedziała chłodno wysoka kobieta.
Małżeństwo weszło powoli do środka. Hania była strasznie blada i
wyglądała jakby zaraz miała zemdleć, więc Marcin objął ją ramieniem by dodać
jej otuchy. Sam jednak miał wrażenie, że nogi ma z galarety, utracił też
zdolność logicznego myślenia. Usiedli w swojej ławce, a siatkarz od razu
odnalazł wzrokiem Amelkę. Siedząca parę metrów dalej dziewczynka uśmiechnęła
się do niego wesoło i pokazała uniesiony kciuk. Siatkarz powtórzył gest, choć
był zbyt zdenerwowany, by dokładnie stwierdzić co robi.
Słowa sędziego docierały do niego jak przez mgłę, ale ostateczny wyrok
usłyszał bardzo wyraźnie.
Amelka oficjalnie została jego córeczką.
Najpierw poczuł jak ogromny kamień spada mu z serca, a potem szczera,
nieskończona radość opanowała jego ciała. Pochwycił Hanię w ramiona i pocałował
ją mocno. Kobieta śmiała się, szczęśliwa z tego, że naprawdę została mamą, jej
marzenie zostało spełnione. Płakała wręcz, ale były to łzy tylko i wyłącznie
radości i miłości.
– Udało się! Udało się! – Amelka wpadła w objęcia rodziców. – Od dziś
jestem Amelią Możdżonek.
Słysząc dziewczynkę, Marcin także roześmiał się wesoło po czym
przytulił ją mocno. Nadal nie wierzył w to, że po tylu przejściach, w końcu w
świetle prawa stał się ojcem, a ta mała siedmiolatka była jego córeczką,.
Sędzia dał im się nacieszyć sobą po czym kazał jeszcze podpisać
ostatnie dokumenty i oficjalnie zakończył sprawę. Z sądy wychodzili w trójkę,
śmiejąc się wesoło i trzymając za ręce, jak rodzina.
Jak prawdziwa, szczęśliwa rodzina.
Właśnie przeczytaliście epilog pierwszego opowiadania, które udało mi
się doprowadzić do końca jestem z tego niezmiernie dumna, bo nareszcie
wytrwałam w pisaniu jednej rzeczy przez więcej niż połowę historii.
„Amelka” jest dla mnie niezwykłą historią. Drugą siatkarską i
pierwszą, którą pisałam pod konkretnego bohatera. Tym bohaterem była właśnie tytułowa
Amelka. Kilka miesięcy temu w mojej głowie pojawił się obraz małej,
inteligentnej dziewczynki desperacko potrzebującej rodziny. Nie wiedziała,
który siatkarz stworzy dla niej tę rodzinę, ale od razu wiedziałam, że mała
musi mieć jakiś związek z Stephanem. Dopiero potem wpadłam na pomysł, by do historii
wprowadzić Możdżonków.
I uważam, ze to był świetny wybór.
Teraz czas na podziękowania. Dziękuję wam, czytelnikom za to, że
byliście ze mną przez te szesnaście części, że przejmowaliście się losami
bohaterów. Dziękuję za komentarze, bo każdy z nich był dla mnie ogromną
motywacją. Naprawdę nie macie pojęcia jaką miałam radochę za każdym razem gdy
czytałam wasze słowa.
Wybiera się ktoś może jutro na mecz gwiazd? Ja zamierzam być, z chęcią
pogadam z kimś obeznanym w siatkarskim fandomie. Jeśli zauważycie dziewczynę z
nazwiskiem Finnigan i siódemką na plecach, to będę właśnie ja. Zresztą wokół
siódemki umieszczone będą tytuły moich blogów.
Naprawdę z chęcią was poznam, bo niestety, ale w moim otoczeniu fanów siatkówki tak naprawdę nie ma.
Naprawdę z chęcią was poznam, bo niestety, ale w moim otoczeniu fanów siatkówki tak naprawdę nie ma.
I na koniec mam dla was pewną radosną informację.
Zżyłam się bardzo z Amelką i już pisząc trzeci rozdział wiedziałam, że
zrobię coś co na razie trzymałam przed wami w tajemnicy. Mianowicie…
Napiszę drugą część „Amelki”!
Nie wiem jeszcze kiedy ona powstanie, możliwe, że dopiero w przyszłym
roku, ale obiecuję, że powstanie.
To chyba tyle. Napiszcie od siebie ostatnie komentarze pod tą
historią. Proszę, niech każdy kto czytał napiszę choć jedno słowo. Takie,
krótkie słowo pożegnania.
Dziękuję wam!
Violin